Z Lhasy wyjechalismy z zachodniego dworca autobusowego o 8.00 rano. Z kupieniem biletu nie bylo problemu, kilku konikow jeszcze przed kasami przedstawilo nam bogata oferte! :) poczatkowo oczywiscie proponowali taksowke jednak w koncu zrozumieli ze chodzi nam o autobus ktory jest o polowe tanszy (54 RMB) i oczywiscie takie bilety rowniez posiadali. Do tego nawet pomogli nam zaniesc i ulokowac bagaze w autobusie! :) Autobusy sa bardzo schludne, a mozna nawet rzec nowoczesne! w czasie drogi na TV caly czas puszczano tybetanskie i chinskie videoclipy :) jedyne co bardzo przeszkasza to brak zakazu palenia w autobusie, a tybetanczycy niestety pala baaaardzo duzo ;) Nawet na postojach wola zapalic w srodku niz wyjsc na zewnatrz.
Na drodze byly 4 punkty konrolne! jednak na ani jednym nikt nie kontrolowal nas osobiscie, tylko kierowca musial raz wysiasc. Ok. 200 km pokonalismy w 5 h.
Po Shigatse oczywiscie mozna poruszac sie bez problemu! jeszcze tego samego dnia zwiedzilismy klasztor Thasilumpo. Mimo zwiazanych z nim kontrowersji (dot. obecnego Panczenlamy) nam klasztor bardzo sie podobal. Jest w nim naprawde mnostwo zakamarow i mozna swobodnie wszedzie wchodzic! Takze na jego zwiedzanie spokojnie mozna poswiecic kilka godzin, my spedzilismy tam 3 h, a i tak wszystkiego nie obejzelismy. O godz. 18.00 w klasztornym parku mozna obejrzec spektakl odgrywany przez mnichow. Tancza oni z szablami w rytm granej na zywo muzyki. Wieczorem zjedlismy kolacje w lokalnej knajpie. Tego dnia szef kuchni polecal mieso jaka w czosnku z ryzem :) Miesko jest dosyc zylaste :) ale da sie zjesc. Spalismy w hotelu w poblizu dworca autobusowego, gdzie za nocleg po negocjacjach placilismy 90 RMB za dwu osobowy pokoj z lazienka.