Geoblog.pl    gutki    Podróże    Chiny-Tybet 2009    "7 dni w Tybecie" ;) - jak na razie :)
Zwiń mapę
2009
07
wrz

"7 dni w Tybecie" ;) - jak na razie :)

 
Chiny
Chiny, Lhasa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10563 km
 
Ostatni tydzien spedzilismy w Lhasie. Nie pisalismy do tej pory poniewaz zwyczajnie nie mielismy czasu. To miasto zupelnie nas pochlonelo! :) mimo ze pierwsze wrazenie jest przygnebiajace poniewaz Lhasa rzeczywiscie nie jest juz mala urokliwa miescinka i na kazdym kroku pelno "chinszczyzny", to jednak ma swoja niepowtarzalna atmosfere no i mozna odnalezc tu spokoj. Najwazniejsi sa przeciez ludzie, a ci tutaj sa naprawde fantastyczni! Tybetanczycy sa barwni i usmiechnieci, zawsze zyczliwi i pomocni. Przepasc kulturalna miedzy nimi a halasliwymi i natretnymi chinczykami jest ogromna! oczywiscie nie generalizujemy poniewaz poznalismy tez kilku milych i pomocnych chinczykow :) jednak w Tybecie jest o wiele spokojniej, no i nie ma juz takiego naciagactwa! Przy straganach trzeba sie troche nameczyc ale w koncu zejdzie sie do dobrej ceny ;) Bialy czlowiek jest tu nadal zjawiskiem :) wszyscy ciagle nam sie przygladaja, czesto przysiada sie do nas cala grupa zeby nas poobserwowac :) chetnie ucza nas rowniez swojego jezyka. Tu kazdy jest inny, wyjatkowy na swoj sposob.

Z poruszaniem sie po Lhasie nie mamy najmniejszych problemow! Zanim tu przyjechalismy wszedzie slyszelismy ze na pewno nie uda nam sie wjechac,bo wszedzie sa kontrole, a nawet jesli wjedziemy to bez przewodnika nie bedziemy mogli poruszac sie po miescie, bo policja na kazdym kroku wylapuje obcokrajowcow! Straszyly nas chinskie biura podrozy, instytucje zalatwiajace permity, nawet od polakow ktorych spotkalismy w Pekinie slyszelismy o panujacych tu surowych restrykcjach. Coz jesli ktokolwiek nas obserwuje to musi byc naprawde swietny, bo jak na razie nikogo nie zauwazylismy :) po przyjezdzie oczywiscie udalismy sie do tutejszego biura podrozy zapytac o travel permit i ewentualna wycieczke. Cena byla taka sama jak w Pekinie! do tego ulyszelismy oczywiscie ze bez przewodnika nie dostaniemy sie do zadnego klasztoru, muzeum itp. Jak narazie zwiedzilismy sami Palac Potala, Swiatynie Dzokhang, oraz Norbulingke :) bez przewodnika (procz tego ksiazkowego:)) i bez ograniczonego czasu jak w przypadku wycieczek! Taka wycieczka na zwiedzenie Potali ma ok. godziny gdyz potem podobno sa problemy, my po Potali chodzilismy 3 godziny, sami i mielismy czas zeby wszystko sobie spokojnie obejrzec oraz oczywiscie zrobic zdjecia za ktore tez rzekomo trzezba placic! :) sami zapuszczamy sie we wszystkie zakamary tego miasta i nie mamy zadnych problemow!


PALAC POTALA
Najpierw trzeba zrobic rezerwacje biletow dzien wczesniej, (zaraz przy bramie wyjsciowej, od strony zachodniej, za bialymi pagodami w prawo). Nalezy miec przy sobie paszport! nie wiaze sie to oczywiscie z zadnymi konsekwencjami ;) Rezerwacje mozna robic do 17.00, zostanie na niej wyznaczona godzina wejscia, trzeba byc jednak pol godz. wczesniej zeby wspiac sie po schodach co nie jest takie proste :) szczegolnie przy tutejszym stezeniu tlenu :)
Palac Potala wcale nas nie rozczarowal, jak sie spodziewalismy. Moze i jest to ogromne muzeum jednak nadal wszedzie kszataja sie mnisi, pala sie kadzidla i swiece i jesli akurat nie przechodzi wycieczka halasliwych chinczykow (ktorzy na naszych oczach prawie sie pobili!) to naprawde mozna poczuc magie tego miejsca. Oczywiscie zal serce sciska, kiedy patrzy sie na mnichow ktorzy nawet nie moga nosic tradycyjnych szat. Zamiast tego ubrani sa w szare robocze kombinezony. Do tego wszedzie kamery i wojskowi, no i brak mozliwosci zajrzenia gdziekolwiek poza wyznaczona trase. Jednak pewne mile akceny moga sprawic ze czlowiek wyjdzie stamtad wzruszony i szczesliwy. W Palacu Potala, ostatnim miejscu w korym bysmy sie tego spodziewali spotkala nas niesamowicie mila sytuacja. W trakcie rozmowy z jednym z mnichow wspomnielismy ze jestesmy z Polski, mnich niesamowicie sie ucieszyl, od razu zaczal z nami otwarcie rozmawiac o tym ze ostatnio Warszawe odwiedzil Dalaj Lama, o tym ze nasze panstwa maja podobna historie. Poprosil innego mnicha aby przyniosl dla nas Hadaki, czyli biale szarfy dobrych zyczen, ktore wiesza sie na szyji na powitanie. Bylo to naprawde bardzo wzruszajace, szczegolnie dla Asi :) w nastepnej sali spotkalismy innego mnicha, kiedy powiedzialismy mu ze widszielismy Dalaj Lame w Gdansku, zly zebraly mu sie do oczu. Zaczal nam dziekowac i blogoslawic nas, zupelnie jakbysmy spelnili jego ogromne marzenie...

Jutro mamy zamiar wyjechac do Shigatse, lokalnym autobusem oczywiscie :) to ok. 170 km, na zachod. Mamy nadzieje ze uda nam sie tam dotrzec bez kontroli i tego typu problemow. W razie czego zaopatrzylismy sie w lokalne stroje aby wtopic sie lepiej w tlum :) plecaki chowamy do worow po ryzu :) Trzymajcie kciuki!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
tato
tato - 2009-09-07 17:54
caluje wrobelki .Asia jest wChorwaci Wiki teskni wracajcie bo my tesknimy TAMA
 
mamaitata
mamaitata - 2009-09-07 18:39
Kochani to będzie wzruszająca podróż.Drogi ludzi wrażliwych o dobrych serduszkach przeplatają się.Pod patronatem Buddy przemierzajcie i przeżywajcie ścieżki.Całujemy i jesteśmy z Wami.Rodzina i przyjaciele śledzą Wasze przygody.Buziaczki!!!
 
bartek from Oxhoft
bartek from Oxhoft - 2009-09-08 15:28
dobrze ze w koncu po kilku dniach przerwy cos napisaliscie bo juz zaczałem sie zastanawiac czy Was tam nie zjedli;) ciekawy jestem tych strojów regionalnych, ktore kupiliscie. bawcie sie dobrze i wracajcie zdrowi. pomyslności!!!
 
 
gutki

Asia i Krzysiek
zwiedzili 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 33 wpisy33 48 komentarzy48 24 zdjęcia24 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
16.08.2009 - 29.09.2009