Geoblog.pl    gutki    Podróże    Chiny-Tybet 2009    Niezykłe miejsce, przepiękne krajobrazy i niezapomniana przygoda z kormoranami :)
Zwiń mapę
2009
22
wrz

Niezykłe miejsce, przepiękne krajobrazy i niezapomniana przygoda z kormoranami :)

 
Chiny
Chiny, Guilin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13958 km
 
Guilin to chyba najbardziej urokliwe miejsce w Chinach jakie mieliśmy okazję odwiedzić. Na każdym kroku wyrastają niesamowite wysokie formacje skalne porośnięte trawą. To coś czego nie da się opisać słowami, po prostu trzeba to zobaczyć! Krajobraz jest tu bardzo egzotyczny, palmy, grejpfruty, ryżowe pola i mnóstwo zieleni. Po wyjściu z dworca autobusowego próbowaliśmy przy pomocy przewodnika Pascala znaleźć International Youth Hostel, okazało się to jednak niełatwe, gdyż w tym miasteczku jest wiele hoteli które podszywają się pod IYH. Uczuleni na naciągactwo długo szukaliśmy, jednak nie udało się znaleźć tego prawdziwego. W końcu skorzystaliśmy z oferty jednego z fałszywych ale za to wynegocjowaliśmy dobrą cenę 20 RMB (10 zł) od osoby :) za pokój z łazienką, telewizorem i dwoma dużymi łóżkami :) Na zwiedzanie Guilin mieliśmy zaledwie 1,5 dnia. Plan na ten wieczór był prosty- zobaczyć połów ryb przy pomocy kormoranów. Aby dostać się nad rzekę musieliśmy przejść przez centrum miasta i jego starówkę wypełnioną straganami i lokalnymi knajpkami-zatłoczone ale bardzo fajne miejsce. Na tej właśnie ulicy znaleźliśmy IYH- ten prawdziwy! :) wyglądał oczywiście super jak wszystkie tej sieci i od razu można było poczuć się trochę jak w domu. Okazało się jednak że jest droższy od naszego hoteliku, więc nie żałowaliśmy wcale że spędzimy noc gdzie indziej. Gdy dotarliśmy do rzeki zbliżał się zachód słońca więc zostało nam niewiele czasu na znalezienie rybaka który wziąłby nas na swoją łódz. Widzieliśmy jak w oddali płyną łodzie a w okół nich platformy z turystami robiącymi zdjęcia, a nie o to nam przecież chodziło, nie chcieliśmy się przepychać między innymi "białasami" żeby strzelić kilka fotek. I wtedy pojawiła się dziewczyna wyglądająca na typową naciągaczkę, rozwinęła jakiś folder reklamowy i chciała nas namówić zapewne na taką platformę z turystami. Wszelkimi sposobami próbowaliśmy wytłumaczyć jej że chcemy płynąć z rybakiem, a nie obok niego, rysowaliśmy rysunki, pokazywaliśmy na migi, ona jednak kiwała głową jakby nasze życzenie nie mogło być spełnione. W końcu zaszło słońce i zrezygnowani przyjęliśmy jej ofertę. Dziewczyna wykonała telefon i po kilku minutach w oddali zobaczyliśmy łódź, gdy podpłynęła do nas okazało się że siedzi w niej rybak i ma ze sobą około 10 kormoranów! Zaprosił nas na pokład, byliśmy wniebowzięci! Udało się! szczęście nas nie opuszcza! Rybak wyglądał fantastycznie, jak rodem wyciągnięty z jakiejś starej chińskiej baśni: czarny kostium ze stójką i długie wąsy, tak właśnie wyobrażałam sobie chińczyków. Co lepsze okazało się że takie połowy wykonuje się właśnie po zmroku a rybak świeci specjalną lampą po wodzie żeby móc widzieć kormorany. Połów ryb przy ich pomocy jest fascynujący. Kormorany choć są ptakami pływają pod wodą zwinnie jak foki. Każdy z nich ma na szyi zawiązaną pętlę aby nie mógł przełykać złapanych ryb, dopiero po kilku złowionych rybach, rybak odwiązuje mu pętlę by ptak mógł coś zjeść. Na nogach ptaki mają sznurki i gdy rybak widzi że kormoran złowił rybę wyławia go za ten sznurek z wody i wyciska mu rybę z gardła. Wiem nie brzmi to humanitarnie ale w rzeczywistości nie wygląda wcale tak źle ;) Jest do dosyć żmudny połów ale bardzo efektowny. Po kilkunastu minutach rybak dobił do brzegu jakiejś plaży i zaprosił nas do robienia sobie z nim zdjęć :) było to bardzo zabawne bo przy każdym zdjęciu wypowiadał -JEEEEEEEEE!!!!- rodem z amerykańskiego filmu, a do mnie zaczął mówić beauties, po czym wyciągnął z portfela zdjęcia na których widniał on, jego kormorany i jakieś 15 dziewczyn z szarfami z wyborów miss :) wtedy jego baśniowy czar odrobinę prysnął ale i tak było zabawnie :)
Następnego dnia postanowiliśmy wypożyczyć rowery i pośmigać trochę po okolicznych wioskach, zobaczyć w końcu te Chiny na które najbardziej czekaliśmy, spokojne, ciche, urokliwe. Okazało się jednak że możemy wypożyczyć elektryczne skutery! :) sama jazda skuterami już była niesamowita, szczególnie dla kogoś kto tak jak ja nie ma prawa jazdy :) Co z tego jednak, przecież w Chinach i tak nikt nie zwraca uwagi na przepisy ;) Naszymi skuterami udaliśmy się w stronę podziemnych jaskiń o których czytaliśmy w przewodniku. Jechaliśmy tam koło godziny mijając po drodze wiele innych tego typu miejsc, jednak my chcieliśmy zobaczyć właśnie te które leżały najdalej i nie było tam aż tylu turystów. Przejeżdżaliśmy przez urokliwe wioski, mijaliśmy pola ryżowe i chińczyków pasących krowy. W końcu dotarliśmy na miejsce. Przed wejściem do jaskiń stały stragany gdzie starsze Chinki sprzedawały stroje kąpielowe i sandały, ponieważ wewnątrz znajdowały się gorące źródła i błotne kąpiele. Jak zwykle przekupki próbowały nas naciągnąć na swoje towary jednak stanowczo postanowiliśmy już niczego nie kupować i wziąć tylko najtańszy bilet, bez kąpieli w źródłach i taplania się w błotku. Przed kasami Krzysiek zauważył że nie ma kluczyków od swojego skutera. Po 15 minutach szukania podszedł do nas facet mówiący po angielsku i powiedział nam że jedna z przekupek znalazła nasz kluczyk ale nie odda go nam jeśli za niego nie zapłacimy. Tego było już za wiele! nie dość że na każdym kroku próbowali nas naciągać lub oszukać to jeszcze teraz mamy płacić za prawdopodobnie ukradziony nam kluczyk? Po kilkunastu minutach negocjacji z babcią i tłumaczeniu jej na wszelkie sposoby, że nie mamy pieniędzy bo niedługo kończymy podróż, niestety kluczyk musiałam zabrać jej niemal siłą. Gdy po raz kolejny bezczelnie pomachała mi nim przed nosem żądając w zamian pieniędzy po czy schowała go do kieszeni fartucha po prostu zanurkowałam ręką w tym fartuchu żeby go jej wyjąć. Niestety starsza pani nie była skora tak łatwo się podać i wbiła mi paznokcie w rękę! Na szczęście udało mi się wyzwolić z uścisku pozornie wątłej staruszki i odzyskać naszą własność. Po tym wszystkim właściwie odeszła mi ochota na zwiedzanie jaskini jednak Krzysiek bardzo nalegał i na szczęście dałam się w końcu namówić, choć ciągle myślałam o tym czy zastaniemy skutery po wyjściu z jaskiń.
Jaskinie okazały się ciekawe choć nie powalające, oczywiście wyrażam tu swoją opinię, gdyż miłośniczką jaskiń po prostu nie jestem. Do tego przewodniczka zachowywała się tak jakby oprowadzała grupę dzieci i co chwilę opowiadała bardzo głupie historyjki. Gorące źródła okazały się fałszywe :) odkryliśmy rury którymi płynęła ciepła woda :) Najbardziej podobało mi się jednak to jak odłączyliśmy się od grupy i sami wzięliśmy jedną z łodzi gdyż tylko tak można się tam dostać i stamtąd wyjść, a właściwie wypłynąć :) Mimo wszystko gorąco polecamy Guilin! Oprócz tego co opisałam można tam również uprawiać wspinaczkę skałkową, przelecieć się balonem, albo wziąć udział w spływie po rzece Li :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
gutki

Asia i Krzysiek
zwiedzili 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 33 wpisy33 48 komentarzy48 24 zdjęcia24 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
16.08.2009 - 29.09.2009