Ostatnie trzy dni uplynely nam na intensywnym zwiedzaniu :) zaliczylismy podstawowe dla kazdego turystyty miejsca czyli Swiatynie Nieba, Parlament CHRL, Plac Tiannanmen, Zakazane Miasto i Swiatynie Lamy :) ale nie tylko...
Swiatynia Niebia jest dosyc spora i na jej zwiedzenie trzeba sobie zarezerwowac ok 4 godzin. Wszystko jest rzeczywiscie ladnie odrestaurowane, jednak do wielu budynkow nie mozna wejsc, a mozna jedynie poogladac zza metalowej bramki rekwizyty w nich umieszczone. Jesli ktos sobie wyobraza chinskie zabytki jako urokliwe miejsca we wnetrzu ktorych mozna sie przechadzac, rozmyslajac nad dawnymi epokami i chinska kultura to grubo sie myli! :) wszedzie sa niezliczone tlumy turystow wsrod ktorych ciagle nalezy sie przepychac aby zrobic jakiekolwiek zdjecie. Na kazdym kroku atakuja rowniez sprzedawcy rozmaitych rzeczy, od obrazow po zegarki :) Wreszcie zaczynasz lapac sie na tym ze nawet boisz sie dotknac cokolwiek lub z czegokolwiek skorzystac bo myslisz ze za wszysko trzeba zaplacic! :) W Swiatyni Nieba spokojniej robi sie dopiero pod koniec dnia. Wtedy warto przespacerowac sie po otaczajacym ja parku. Roslinnosc nie jest moze szalowa ale za to mozna spotkac ludzi cwiczacych tai-chi, wowczas rowniez turysci znikaja a park nalezy do tubylcow ktorzy spedzaja tam wieczory. W calym tym zwiedzaniu najbardziej i tak podobal nam sie koncert 4 chinskich muzykow grajacych na tradycyjnych instrumentach ktorych spotkalismy tuz przed wyjsciem z parku i co najbardziej zadziwiajace nareszcie nie musielismy za cos placic! ;) (Wejsciowka 35 RMB, nie ma znizek!)
Chinski Parlament generalnie nas nie zachwycil, typowo komunistyczny budynek. Wszysko w marmurze i krysztalowe zyrandole. Zobaczyc mozna zaledwie kilka sali bocznych i glowna sale posiedzen. Na szczescie tu honoruja studenckie karty ISIC i wowczas placi sie jedynie 15 RMB.
Przemieszczanie sie po Placu Tiannanmen do najlatwiejszych nie nalezy. Aby dostac sie do glownych atrakcji tam rozmieszczonych trzeba przedrzec sie przez kilka tuneli, bramek i kontroli policynjych, nie wspominajac o przejsciach dla pieszych na ktorych wszyscy maja nas gleboko ;) Muzeum Historii i Rewolucji jest w remoncie, chyba ze nie odkrylismy jakiegos tajnego przejscia ktore do niego prowadzi ;) Wielkiego Trupa (zakonserwowanych zwlok Mao w Mauzoleum) jeszcze nie ogladalismy gdyz otwarte jest tylko do 12.00, bo potem wjezdzaja z nim z powrotem do lodowy :-/ my z reszta jeszcze sie nie przestawilismy i nadal chodzimy spac kolo 3.00 a wstajemy kolo 11.00 :) Przechodzac przez Plac trzeba po prostu darzyc do celu nie ogladajac sie za naganiaczami i sprzedawcami gadzetow z Mao (w kazdej postaci), ktorzy ciagle cos do nas mowia! :)
Zakazane Miasto jest rzeczywiscie ogromne i na jego dokladniejsze zwiedzanie trzeba poswiecic caly dzien. Godziny otwarcia 8.30-17.00. Bilet kosztuje 60 RMB i nie ma znizek! Mozna wziac sobie elektroniczny przewodnik w jezyku polskim ktory kosztuje 40 RMB, jednak glos ktory w nim slyszymy do Polki na pewno nie nalezy! :) i generalnie trzeba przyzwyczaic sie do relacji z chinskim akcentem :) dlatego my wzielismy tylko 1 taki przewodnik a Krzysiu przekazywal mi relacje z niego na swoj sposob, co z jego fantazja bylo o wiele ciekawsze :) W Zakazanym Miescie rowniez nie ma jakichkolwiek urokliwych zaulkow aby choc na chwile oderwac sie od turystycznego zgielku! zrobienie sobie fotki bez tlumu ludzi w tle w jakimkolwiek miejscu graniczy z cudem :) i tu rowniez wiele sal jest zamknietych barierkami przez ktore przejsc nie mozna wiec zdjecia trzeba robic z zewnatrz! Jednak bez watpienia wielkosc miasta i odrestaurowane wielobarwne budynki robia wrazenie, po prostu dla spokoju sumienia trzeba to zaliczyc ;)
Dzis wstalismy nieco pozniej niz zwykle wiec zamiast Chinskiego Muru postanowilismy spedzic niedziele w swiatyni! :) Swiatynia Lamy to kolejne miejsce typowo przystoswane dla turystow. Wszystkie budynki i posagi sa pieknie odrestaurowane, a cala swiatynia (w ktorej podobno praktykuja tybetanscy mnisi) sluzy raczej temu aby chinski rzad mogl pokazac swoja "tolerancje religijna". Widzielismy tam jedynie chlopcow ubranych w bordowe koszule i czarne spodnie ktorzy maja byc chyba rzekomymi mnichami jednak zamiast sie modlic wykrzykiwali ciagle "No Photo!" :) za to jest duzo modlacych sie i palacych kadzidla tubylcow i chocby dla tego warto tu przyjechac. Poza tym jest sporo posagow Buddy, a najwieksze wrazenie robi ten 18-metrowy! transportowany z Tybetu przez 3 lata! Na pewno mozna odnalezc tu wiecej spokoju niz w innych turystycznych miejscach i naszym zdaniem warto tu wpasc! Dwie godzinki wystarczaja a wstep kosztuje 25 RMB, oczywiscie nie ma znizek! :) Najmilszym akcentem bylo spotkanie prawdziwego tybetanskiego mnicha ktory rowniez byl tu tylko przejazdem :) jednak od razu bylo to po nim widac gdyz szczerze sie do nas usmiechal i byl bardzo przyjazny, czuc bylo zupelnie inna energie.